piątek, 6 listopada 2015

Nadzieja umiera ostatnia...

Zawsze mi się wydawało, że miłość powinna uskrzydlać. A ta wielka i prawdziwa - sprawiać, by człowiek był pełen energii, a zarazem by czuł wewnętrzny spokój. Bycie z ukochanym zawsze kojarzyło mi się z poczuciem bezpieczeństwa, pewności co do każdego dnia. Tymczasem, choć kocham, prawie ani razu nie poczułam spokoju. Jedyne co ostatnio czuję to niepokój i smutek. Ból i łzy towarzyszyły mi od samego początku, pokrwawione serce krzyczało i błagało o litość, a ja nadal kochałam, choć przez kilka sytuacji powinnam znienawidzić... Nie potrafię, choć mam ogromny żal. Podobno nadzieja umiera ostatnia...

2 komentarze: