poniedziałek, 25 lutego 2013

Niedziela w Tatrach

Niedziela, 24 lutego 2013
Obudziłam się kilka minut przed 8.00. Słońca znów nie było widać, a tym samym i Tatr. A przecież miałam iść nad Morskie Oko. Pod wpływem chwili postanowiłam iść do Doliny Kościeliskiej, już po raz kolejny. Chyba powoli staje się tradycją to, że gdy pogoda płata mi figle, wybieram właśnie ten wariant. Widoków oczywiście nie było, ale sam fakt obcowania z przyrodą daje mi poczucie spełnienia i pozwala mi się wyciszyć, a ten wyjazd mial mi w tym pomóc. Co nie do końca jednak wyszlo. 
Samotny spacer po dolinie pozwolił mi przemyśleć kilka spraw... Chwila zadumy nad Smreczyńskim była swoistym oczyszczeniem się (może nie tak do końca...).

Gdy juz wracałam zanurzona w swoich myślach rozdzwonił sie moj telefon. Niestety w Kościeliskiej brak zasiegu nie pozwolił mi z nikim porozmawiać. Dopiero po godzinie dodzwoniła sie do mnie siostra z pytaniem gdzie jestem, bo nad Morskim Okiem zeszła lawina... a przecież ja miałam tam być. Okazło się, że nie jest tak jak myślalam, że nikt sie nie martwi co się ze mną dzieje, wręcz przeciwnie. Ta sytuacja pokazala jak dla wielu osób jestem ważna. I być może widokowo wyjazd nie należy do udanych, bo nie mam masy przepięknych zdjęć, to jednak dzięki niemu wiem na kogo mogę liczyć. Dziekuję wszystkim tym, którzy się ze mną skontaktowli tego dnia. :)