Ciąg dalszy tatrzańskiego urlopu czerwcowo-lipcowego 2014 - dzień 6.
To bardzo smutny dzień, bo dzień mojego wyjazdu. Przebudziłam się ok. 6:00 - padało... godzinę później... padało... Przestało po 8:00. Wyszło nawet słońce, ale gór nie było widać... zresztą w góry już się nie wybierałam, bo zbierałam siły przed 8-godzinną podróżą do Łodzi. "Ale przecież coś robić trzeba". Z tą myślą wybrałam się do "Tajemniczego Ogrodu".
Foluszowy Potok
Buk zwyczajny
Olsza szara
Będą żabki
- wydry
- wilka
- wiewiórki
- świstaka
- niedźwiedzia
- głuszca
- kozicy
- jelenia
Klon jawor
Jarząb pospolity
Nagle zza krzaków wyskoczył niedźwiedź ;)
...i świstacza rodzinka ;)
Wiąz górski
O Iva... wierzba iwa ;)
Później zwiedziłam wystawę "Rok w Tatrach" w Centrum Edukacji Przyrodniczej i obejrzałam świetną prezentację multimedialną.
Wyszłam stamtąd z książką po prostu nie mogłam się powstrzymać przed jej zakupem
Czas mnie jeszcze nie gonił, więc spacerkiem wybrałam się na Antałówkę.
Willa Witkiewiczówka
Willa Witkiewiczówka
Ostatnie spojrzenie na Tatry z Antałówki
"Ech, tamtędy szłam wczoraj..."
Bachledzki
Jakoś smutno...
I tak zakończyła się moja pierwsza część urlopu w Tatrach. To był dobry czas. Czas śmiechu, wygłupów, ale także zadumy i refleksji. To jeden z lepszych wyjazdów. Każdemu takiego życzę, bo bardzo dobrze pobyć w samotności wśród tego co się kocha... gdzie się odpoczywa. Do pełni szczęścia wcale nie jest potrzebne towarzystwo. Najważniejsze to żyć w zgodzie ze sobą. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz