Nie jestem chodzącą pięknością. W końcu mam w domu lusterka, ale nie przeglądam się w nich cały czas.
Nie mam figury modelki. Jednak legginsy mogę zakładać bez wstydu. ;)
Nie przyciągam miliona spojrzeń. Zresztą nie lubię tego.
Ale jestem.
Z długim i krzywym nosem, moim znakiem rozpoznawczym, który polubiłam.
Lubię swoje duże, ciemne oczy.
Długie rzęsy.
Nie muszę się malować, by pokazać się ludziom. Choć makijaż podkreśla moją urodę. ;)
Nie wstydzę się swoich czerwonych policzków. 
Kilku kilogramów więcej. 
I choć ćwiczę, robię to dla siebie. 
Dla lepszego samopoczucia.
By móc bez wyrzutów sumienia zjeść czekoladę. ;)
Lubię siebie. Bez upiększania.
Nie muszę kupować firmowych ciuchów, by pochwalić się przed ludźmi metką. Te 3/4 kwoty za metkę wolę wydać na książki, by rozwijać umysł. Lub wyjazd w góry, które kocham.
Lubię siebie. Ze wszystkimi zaletami jak i wadami. Bo jestem sobą i lubię czuć się ze sobą dobrze.
Lubię siebie... Tak po prostu... :) 
czwartek, 28 stycznia 2016
Lubię siebie
czwartek, 21 stycznia 2016
Dzieci w sieci
W dobie fejsbuka ludzie poszaleli, a może zawsze tacy byli? Tylko teraz się to objawiło, bo każdy ma dostęp do Internetu. Dziś chciałam poruszyć publikowanie zdjęć dzieci na portalach społecznościowych. Impulsem do stworzenia tego wpisu jest znalezienie zdjęcia obok.;) Rozbawiło mnie, a jego udostępnienie wywołało małą kontrowersję na fejsbuczku. Jeszcze gdy nie miałam dziecka strasznie irytowało mnie, że niektórzy ze znajomych dzień w dzień dodawali zdjęcia swoich pociech... Jeszcze żeby jedno, ale nie... kilkanaście i... na dodatek prawie identycznych. Wrrrr! Rozumiem, każdy chce się pochwalić swoim szczęściem. Ale ludzie, miejcie umiar. I wyobraźnię. Jak można dodawać zdjęcia nagich dzieci??? Kąpiących się we wannach??? Zastanawiam się czy takie osoby myślą, że skoro udostępnili zdjęcie "tylko" swoim znajomym, to nikt inny ich nie widzi? Nic bardziej mylnego, przecież takie zdjęcie trafia na serwer i zostaje tam na zawsze, nawet po jego rzekomym usunięciu. Tyle słyszy się o dziecięcej pornografii, a niektórzy jak ćmy... zaślepieni, zapatrzeni w siebie, żeby mieć jak najwięcej lajków, wrzucają nadal nowe zdjęcia... bez sensu.
Nie jestem zupełnie przeciwnikiem pochwalenia się dzieckiem. Tylko niech to będą zdjęcia, na którym dziecko jest ubrane, w jakiejś normalnej sytuacji, a nie pozowane specjalnie dla fajsbuka, czy innego portalu społecznościowego. Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba z tego rozsądnie korzystać. Mój synuś skończył dziś 7 miesięcy. Też lubię się nim chwalić, ale nie opublikowałam jeszcze żadnego zdjęcia, na którym widać jego śliczną buźkę. Nie zarzekam się, że tego nie zrobię, ale na razie tego nie chcę. Nie przekonują mnie argumenty typu: "może byś dodała jakieś zdjęcia, żeby znajomi mogli zobaczyć, bo jeszcze nie widzieli". A czy wszyscy muszą widzieć? Jeśli ktoś rzeczywiście będzie chciał zobaczyć, zobaczy. A zdjęcia, które mogę dodać i dodaję są typu tego po prawej stronie. ;) A i tak zastanawiam się zawsze czy dobrze robię. Czy kiedyś syn nie będzie miał pretensji, że publikuję jego zdjęcia. Mam wśród znajomych liczną część, która nie ma fejsbuka, nie chce mieć i nigdy nie rejestrowała się na żadnym portalu społecznościowym. Nie mam więc pewności czy moje dziecko będzie chciało uczestniczyć w życiu wirtualnym. poniedziałek, 11 stycznia 2016
A usta były czerwone...
Myślała, że już nie ma więcej łez.
Jednak całą noc coś płynęło z jej oczu.
Rano były zapuchnięte.
I czerwone.
Podobnie nos od ciągłego wycierania.
Spojrzała w lustro.
Spróbowała się uśmiechnąć.
Było ciężko.
Przemyła twarz lodowatą wodą.
Tak. Już znacznie lepiej.
Przypydrowała nos i worki pod oczami.
Na powieki położyła czarny cień. Poprawiła czarną kredką.
Rzęsy pociągnęła czarnym tuszem.
Zaparzyła czarną kawę.
Ułożyła włosy.
Założyła kolczyki.
Łyk kawy... i powoli wracała do życia.
Założyła czarną bieliznę.
Czarne rajstopy.
Łyk czarnej kawy...
Zapomniała o ustach...
Czarna sukienka ładnie podkreślała jej kobiecą sylwetkę.
Użyła ulubionych perfum.
Założyła czarne szpilki.
Łyk czarnej mocnej kawy stawiał do pionu.
Usta pociągnęła czerwoną pomadką.
Przejrzała się w lustrze.
Wyglądała pięknie.
I choć w oczach kręciły się łzy... pod mocnym makijażem nie były tak bardzo widoczne...
A oczy nie robiły się tak szybko czerwone.
Dopiła kawę.
Czarną kawę.
Wróciła.
Silna.
Czerń dodawała siły i pewności siebie.
I choć oczy nie były wolne od łez... nikt ich nie zauważał 
W końcu o to właśnie jej chodziło.
I choć dusza i serce nie były wolne, za czernią skryły swe uczucia.
sobota, 9 stycznia 2016
Pierwsza choroba :(
czwartek, 7 stycznia 2016
Prawie kulinarnie... prawie robi wielką różnicę...
środa, 6 stycznia 2016
Tajemniczy Ogród - 03.07.2014
To bardzo smutny dzień, bo dzień mojego wyjazdu. Przebudziłam się ok. 6:00 - padało... godzinę później... padało... Przestało po 8:00. Wyszło nawet słońce, ale gór nie było widać... zresztą w góry już się nie wybierałam, bo zbierałam siły przed 8-godzinną podróżą do Łodzi. "Ale przecież coś robić trzeba". Z tą myślą wybrałam się do "Tajemniczego Ogrodu".
- wydry
- wilka
- wiewiórki
- świstaka
- niedźwiedzia
- głuszca
- kozicy
- jelenia
Klon jawor
Jarząb pospolity
Nagle zza krzaków wyskoczył niedźwiedź ;)
...i świstacza rodzinka ;)
Wiąz górski
O Iva... wierzba iwa ;)
Willa Witkiewiczówka
"Ech, tamtędy szłam wczoraj..."
Bachledzki
Jakoś smutno...