Sierpień 2014 - dzień 1.
Dziś postanowiłam opisać sierpniowy urlop 2014 w Tatrach. Może zdążę przed obudzeniem się syna. :) Póki co, w domu posprzątałam, czytanie na razie jest w niezłym stanie, więc mogę nadrobić wpisy dotyczące Tatr.
Do Zakopanego dotarłam kilka minut po 8.
Zostawiłam bagaże na Pardałówce, szybko wskoczyłam w treki i wyruszyłam
na spotkanie z przygodą
Niestety utknęłam w korku do Kuźnic, później w gigantycznej kolejce do
budki sprzedającej bilety do TPN-u. Ech... ale w końcu się udało.
Włączyłam super prędkość i wyprzedzałam wszystkich zmierzających w
stronę Gąsienicowej przez Boczań (uwielbiam wchodzić tym szlakiem).
Nie wiem jak i kiedy, ale nawet bezboleśnie minął mi pierwszy etap
wędrówki. A pogoda tego dnia była cudna. W końcu przywiozłam sobie
słońce. :)
Nie zatrzymując się w schronisku szybko pognałam w stronę Czarnego Stawu
Gąsienicowego. Zależało mi na tym, żeby jak najlepiej wykorzystać
dzień, bo niestety to był zaledwie 3-dniowy wyjazd, więc szkoda mi było
każdej cennej minuty.
"Mój Ci On" (ale nie tego dnia ;) )
oooo tam bym chciała znowu iść, ale plan był zupełnie inny, miałam ochotę na granatowe spojrzenie ;)
Chwila zadumy :)
W ogóle cały wyjazd upłynął pod znakiem kwiatków okazało się, że więcej ich na zdjęciach niż mnie (zaniedbałam lans) :P
Początkowo planowałam iść na Zadni Granat i przejść do Skrajnego, ale
obliczyłam, że czasowo się nie wyrobię (byłam jakieś 3 godziny w plecy).
Czasowo i fizycznie, bo jednak nocna podróż daje mi się zawsze we
znaki, ale żal tracić dnia na dojazd.
Pierwsze kozice podczas tego wyjazdu. :)
Wiedząc, że nie muszę się specjalnie spieszyć zachwycałam się widokami i robiłam mnóstwo zdjęć :)
Ach! Ale tu wspaniale!
No dobrze, lans mały był. ;)
W oczekiwaniu na Anię, idącą z Piątki. ;)
I już wspólny powrót. ;)
A dzień się tak pięknie kończy. :D Cudowny dzień. Pełen radości, spokoju i swego rodzaju wyciszenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz