Miłość to
uczucie, które sprawia, że świat wydaje się bardziej kolorowy, pozwala
zapomnieć o wszystkich troskach i kłopotach. Człowiek zaczyna żyć pełnią życia,
wszystko go cieszy. Ma ochotę „przenosić góry” ;) Miłość do Tatr… tego się nie
da opisać…
Moja przygoda z Tatrami zaczęła się całkiem niewinnie. To miał być jednorazowy wypad, by nabrać sił i zdystansować się od problemów. Nie przewidziałam jednego, że zakocham się w malowniczych dolinach, szumiących strumykach, dumnych szczytach… Mogłabym bez końca zachwycać się ogromem piękna, bo dzięki Tatrom odzyskałam radość życia, wiarę w lepsze jutro i w ludzi. To była miłość od pierwszego spojrzenia. I ilekroć moje oczy widzą ich piękno, tym moja miłość jest coraz większa. Każda minuta spędzona na szlaku daje mi ukojenie i szczęście. Górskie powietrze wprowadza mnie w stan euforii. Gdy widzę szczyty lśniące w słońcu moje ciało i duszę przeszywa dreszcz. To taki stan ekstazy… który każe mi wciąż powracać w to magiczne miejsce. Nie mam dosyć, chce więcej i dłużej…
Mojej miłości do Tatr nie da się wyrazić słowami, bo nie ma takich słów, które oddałby co czuję… one są w moim sercu, w mojej duszy i w myślach. Są we mnie. Dzięki nim żyję i czerpię siły na kolejne dni, tygodnie… miesiące… Kto raz obcował z Tatrami, będzie je kochał do końca życia bezwarunkowo, bo kocha się za nic…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz