Milka Razem dla Tatr to akcja
powstała w 2010 roku, mająca na celu wspieranie tatrzańskiej przyrody. Wspólnie
z Tatrzańskim Parkiem Narodowym wybrała sześć symboli, które są najbardziej
charakterystyczne dla Tatr: krokus, Giewont, niedźwiedź, kozica, Morskie Oko,
świstak. Mika postanowiła przeznaczyć milion złotych na trzy z nich, które
wygrały w ogólnopolskim głosowaniu. Na pierwszym miejscu uplasował się
niedźwiedź, drugie zajął świstak, a trzecie kozica (moja faworytka). W tym
samym czasie powstała strona na facebooku "Milka. Razem dla Tatr"
skupiająca tatraomaniaków i smakoszy Milki. Obecnie ilość fanów przekracza 75
tysięcy i jest to jedna z najaktywniejszych grup. Mogłabym napisać bardzo dużo
o samej akcji Milki, ale te informacje są ogólnodostępne, więc nie ma sensu ich
powielać po raz kolejny.
Chciałabym opowiedzieć o samych
Milkowiczach, o ludziach z pasją, pozytywnie zakręconych na punkcie Tatr, o
ludziach takich jak ja ;) Na stronę Milki trafiłam w maju, gdy akcja już
trwała. Początkowo nieśmiało komentowałam zdjęcia, ale głównie byłam cichym
obserwatorem. Atmosfera panująca tam bardzo mi się spodobała i po jakimś czasie
postanowiłam się ujawnić. Nie sądziłam, że aż tak bardzo mnie wciągnie, ale nie
było innej możliwości. Co dzień Milkowicze dodawali fantastyczne zdjęcia (i
trwa to nadal), które przenosiły nie tylko mnie, ale nas wszystkich w ukochane
Tatry. Nie jeden wieczór przesiedzieliśmy na wspólnych rozmowach, i to daleko
odbiegających od tematu gór. Nie raz brzuchy bolały nas od śmiechu, a Milka
niejednokrotnie musiała nas uspokajać :P
Na przełomie lutego i marca 2011
roku w trakcie jednej z takich rozmów Milka rzuciła hasło wspólnego spotkania.
Na odzew nie musiała długo czekać, bo od razu podchwyciliśmy temat. Ustaliliśmy
termin, aby pasował większości. Spotkanie miało odbyć się w czerwcu na
Rusinowej Polanie. I odbyło się. Co prawda liczba Milkowiczów nie była powalająca,
bo 18 czerwca o godz. 10 stawiło się w umówionym miejscu zaledwie 5 osób, ale Milka
spisała się na medal. Przygotowała dla nas upominki i postarała się dla nas o przewodnika,
Jana Krzeptowskiego, który opiekował się nami w trakcie wędrówki na Gęsią Szyję.
Wieczorem zaprosiła nas na kolację do „Leśniczówki u Zięby”, na której zjawił
się przedstawiciel Milki. To był bardzo miły dzień.
Pomiędzy niektórymi z nas
nawiązały się prawdziwe przyjaźnie. Kilka osób spotkało się już na tatrzańskich
szlakach bez udziału Milki. To fantastyczne, kiedy ludzi łączy wspólna pasja i
chcą dzielić się nią z innymi. Nie bez powodu poruszam ten temat, bo sama
spędziłam kilka dni w towarzystwie świetnych Milkowiczów, mogę spokojnie
stwierdzić, że przyjaciół. To dzięki Milce poznałam kilku wspaniałych ludzi, z
którymi mogę rozmawiać godzinami, nie tylko o Tatrach, ale także o rzeczach
bardziej przyziemnych ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz